poniedziałek, 26 grudnia 2011

"Łatwa dziewczyna" czyli poznajcie Olive

Hej!
Dzisiaj recenzja - zachęta do obejrzenia jednej z moich ulubionych (nietypowej)komedii - Easy A czyli Łatwa Dziewczyna.
Na początek świetna piosenka która nieodmiennie kojarzy mi się z filmem - "Sexy Silk":

Jessica Cornish, znana też jako Jessie J, robi teraz światową karierę, no i muszę przyznać że ma genialny głos i piosenki ;) Poza tym, jeśli chodzi o soundtrack to chcę jeszcze wspomnieć "Pocketful of Sunshine" Natashy Bedingfield (którą można usłyszeć także w kilku innych filmach np. Ugly Truth) - i fajny początkowy motyw w którym bohaterka - Olive - dostaje od dziadków kartkę z tą melodią, na początku reaguje "bleh", a potem podśpiewuje ją cały weekend ;)

Dwa plakaty z filmu - polski i angielski:
Przy okazji można się nauczyć kilka nowych słów po angielsku - harlot - nierządnica; tart, floozy,tramp i trollop lepiej nie używać ;) a easy i cheap są najłagodniejszymi z listy ;)

Film na szczęście nie jest typową amerykańską komedią w typie "American Pie"("Jak na młodzieżową komedię "Łatwa dziewczyna" nie jest filmem ani wulgarnym, ani sprośnym" - Łukasz Muszyński).
Dla mnie jedną z zalet filmu jest główna bohaterka Olive, która jest inteligentną, trochę cyniczną i (auto)ironiczną dziewczyną, a przede wszystkim sympatyczną. Po obejrzeniu filmu dochodzę do wniosku, że fajnie byłoby mieć taką przyjaciółkę;) Olive jest także współczującą dziewczyną- potrafi się poświęcić nawet dla swoich najgorszych wrogów. Ale zanim o filmie - kilka słów o Emmie Stone, 23 - letniej dziewczynie z Arizony - po seansie "Easy A" wróżę jej karierę w Hollywood - dziewczyna naprawdę ma talent. Poza tym po obejrzeniu kilku wywiadów dochodzę do wniosku że prywatnie Emma też jest fajną i interesującą osobą, no i ma podobny gust modowy do mnie ;)
Możecie kojarzyć Emmę z "Zombielandu", "Papierowego Człowieka", "Kocha, Lubi, Szanuje" (świetny duet z Goslingiem), niedawno pojawiły się też w kinach "Służące" z Emmą w roli głównej, będzie też ona partnerować Andrew Garfieldowi w najnowszym Spidermanie).

Opis z filmwebu:
"Olive, przykładna uczennica szkoły średniej, przypadkiem staje się ofiarą swego własneg o kłamstewka na temat rzekomej utraty dziewictwa. Podczas gdy cała szkoła huczy od plotek, dziewczyna zaczyna dostrzegać podobieństwa między jej sytuacją, a życiem Hester Prynne - bohaterki książki Nathaniela Hawthorne'a "Szkarłatna litera", którą właśnie omawia na lekcji. Po pewnym czasie Olive decyduje się wykorzystać plotkę by polepszyć swą pozycję społeczna i sytuację finansową."
Po tym jak nieszczęsna plotka ruszyła w obieg po całym liceum (swoją drogą to jest jedyny "minus" filmu - wg mnie utrata dziewictwa nie jest już aż tak bulwersującą kwestią w Stanach żeby była tematem rozmów wszystkich w szkole - trochę się jednak zmieniło od purytańskich czasów), Olive na złość innym postanowiła zacząć się ubierać tak jakby była "łatwa" i prowokować swoim zachowaniem.

Wyszywa na swoim ubraniu A (w "Szkarłatnej Literze" główna bohaterka musiała wyhaftować te literę na swoim ubraniu jako karę, piętno - symbol słowa Cudzołóstwo (Adultery) - w rozmowie z nauczycielem, Panem Griffitem (świeetna rola Thomasa haden Church'a), Olive tłumaczy mu, że chce dostać piątkę (A) ;) a poźniej mówi : "A is for awesome" (w wolnym tłumaczeniu - A jak Atrakcyjna ;)
Jej eksperyment- wyzwanie dotyczący szkolnej moralności budzi w społeczeństwie szkolnym wręcz purytański ostracyzm; kiedy próbuje znaleźć pomoc i radę u psychologa szkolnego czy księdza (oraz u kilku innych autorytetów) zostaje odesłana z kwitkiem.
Grupa "Jesus Freaks" (nazwa ukuta przez ich przeciwników;) prowadzona przez świętoszkowatą Marianne (Amanda Bynes nadal w rolach nastolatek mimo 25 lat;) która stwierdza o Olive :" We need to pray for her but we also need to get her the hell out of here" (Musimy pamiętać o niej w swoich modlitwach, ale musimy też ją wykopać z tej szkoły)... oraz stwierdza: "Naprawdę chciałabym kochać gejów i zdziry, ale oni mi na to po prostu nie pozwalają"... ;)

Kolejna rzecz (zaraz po głównej bohaterce) która podobała mi się w filmie - Woodchuck Todd, idealny chłopak czekający na Olive (Penn Badgley znany z Plotkary), który w jednej z ostatnich scen (po stwierdzeniu Olive że chciałaby żyć w latach 80) puszcza pod jej oknem muzykę z głośników jak John Cusack z boomboxem w niezapomnianym "Nic nie mów"(Say anything)

Fajna jest też rodzinka Olive -- zwariowani i śmieszni rodzice oraz brat ;) No i trzeba też podkreślić że (zboczenie zawodowe;) - język w "Easy A" jest naprawdę fajny, dużo ciętych ripost i świetne dialogi. Oglądanie z lektorem zabija tę przyjemność - polecam z napisami ;)

Podsumowując - szczerze polecam.
Pozdrawiam wszystkich!
Merry Christmas & Happy New Year, Wesołych Świąt!

niedziela, 18 grudnia 2011

‘Burtonowski’ styl w ”Edwardzie Nożycorękim” – opowieść o inności

A więc - po dłuższej przerwie – do rzeczy! Zanim przejdziemy do Edwarda Nożycorękiego kilka słów o Timie Burtonie.
Urodzony w Kalifornii w 1958 roku, swoją karierę rozpoczynał od pracy w studiu Disneya. Jego partnerką życiową jest świetna aktorka Helena Bonham Carter (znana z filmów takich jak Fight Club czy Jak zostać królem), razem tworzą unikatową parę.
Teraz dwa mądre cytaty ;) które mnie osobiście zainteresowały (wtrącenia w nawiasach [ ] są moje):

„Kluczowym elementem stylu Tima Burtona jest nadawanie istniejącym gatunkom filmowym zupełnie nowego wymiaru. Burtonowi udaje się wywołać uczucie niesamowitości i odkrycia czegoś nowego” (Colin Dell & Michelle Le Blanc, w: Tim Burton. Rocket Essentials)

Jego styl stał się rozpoznawalną marką – o każdym twórcy który kręci dzieła mroczne, nietypowe i dziwaczne mówi się dziś, że jest „burtonowski” (…) Burton nie poddaje się hollywoodzkiej polityce kręcenia jednego wypolerowanego przeboju za drugim, ale pozostaje artystą którego modus operandi [styl pracy] opiera się na jego nejgłębiej skrywanych uczuciach. Aby poświęcić się jakiemuś projektowi, musi znaleźć jakąś więź emocjonalną z jego bohaterami, niezależnie od tego, czy są to jego własne kreacje, jak poczciwiec o ostrych jak brzytwa palcach z Edwarda Nożycorękiego , czy zamaskowany mściciel w Batmanie, albo wreszcie postaci prawdziwe, jak cierpiący na urojenia reżyser z filmu Ed Wood [polecam, świetny film]
(Mark Salisbury „Burton on Burton”)

Ogólnie mówi się że znakiem rozpoznawczym Burtona jest próba nadania ponurym, niszowym tematom komercyjnego szlifu.

Burton jest także znany ze współpracy z Johnnym Deppem, jak np. w Edzie Woodzie, Sweeney Toddzie: Golibrodzie z Fleet Street, czy Jeźdźcu bez Głowy (swoją drogą świetnym filmie, mającym przywołać atmosferę włoskiego horroru sprzed paru dekad).
Tim Burton posiada rzeszę licznych i wiernych fanów, (do których zaliczam swoją skromną osobę;) których zapewne nie zadowoli tak pobieżne podejście do tematu jego twórczości, ale może uda mi się wrócić do tematu w przyszłości (jako że pracuje on nad nowym projektem Dark Shadows [z Bonham Carter i Deppem] który się wkrótce ukaże).

Ciekawostka: Inspiracją dla filmu był rysunek Tima Burtona wykonany przez niego, gdy był nastolatkiem.
Edward Nożycoręki jest utrzymany w konwencji baśniowo - groteskowej. Akwizytorka firmy Avon, Peg Boggs (Dianne Wiest), nie zdoławszy wiele zarobić w swoim rejonie, udaje się do ponurego zamczyska na wzgórzu, gdzie spotyka Edwarda (Johnny Depp). Edward to android, największe dzieło niedocenianego za życia wynalazcy mieszkającego kiedyś w zamku. Nagła śmierć przerwała wynalazcy pracę, w związku z czym Edward pozostał z ostrymi jak brzytwa nożycami zamiast dłoni. Pani Boggs zabiera Edwarda do swego domu, gdzie zaczyna się on powoli przystosowywać do życia w małomiasteczkowej społeczności.
Zakochuje się w Kim Boggs (Winona Ryder), która na początku go nie cierpi, ale stopniowo zaczyna odwzajemniać jego uczucie, podczas gdy mieszkańcy miasteczka uprzedzają się do niego coraz bardziej, ze względu na jego niebezpieczne dla innych upośledzenie. Edward pomimo upiornego wyglądu, jest bardzo nieśmiały, zagubiony, a przede wszystkim ma ogromne serce.
Burton fenomenalnie kreuje idylliczny świat mieszkańców, w którym wśród uśmiechów i plotek panuje absurd i fałsz.
Widać ogromny kontrast pomiędzy postacią Edwarda a pobliskim miasteczkiem. I nie chodzi tutaj o oczywistą różnicę w jego wyglądzie, ale o mentalność i sposób postrzegania świata.

Jeśli nie wiecie, skąd bierze się śnieg - obejrzyjcie Edwarda Nożycorękiego ;)
Przesłanie filmu (według mnie) - bycie dobrym czasem nie wystarcza i jest obracane przeciwko nam.

środa, 30 listopada 2011

It is (not) too late to apologise... ;)

Hej wszystkim!
przepraszam za opóżnienia w pisaniu posta o Edwardzie Nożycorękim, ale moja skromna osoba napotyka ostatnio szereg przeciwności; mianowicie naprawa mojego laptopa (która trwała notabene 3 tyg i nie wiem czy odniosła jakis skutek;), zawał rzeczy do zrobienia na studiach (i nie tylko), a dzisiaj problemy z ładowaniem zdjęć (bez których post nie będzie wyglądał tak jak zaplanowałąm ;)
Jak tylko mój internet zacznie działać normalnie (czyli mam nadzieję wkrótce) dołączę post o Edwardzie (i trochę dygresji o Burtonie) oraz o filmie Easy A. Jeśli nie słyszeliście o tym ostatnim to tym lepiej, będzie niespodzianka ;)

sobota, 22 października 2011

Mr Nobody, czyli gdzie jest Nemo?


Zanim będzie mowa o samym filmie chciałabym zwrócić uwagę na przepiękny soundtrack.
Początkowy motyw:


I moja ukochana piosenka "Mr Sandman (Bring me a Dream)" (angielski termin przypomina mi trochę rosyjskiego "Piaskowego Dziadka" przynoszącego sny ;) P.S. Nie zdawałam sobie sprawy że piosenka ma już troszkę lat ;)


"Where is my mind" w wykonaniu Pixies, jedna z moich ulubionych piosenek od czasów Fight Club'u (patrz: scena finałowa); ucieszyłam się gdy ją znowu usłyszałam w Mr Nobody'm (z klipami z filmu):


Może zacznijmy od wyjaśnienia imienia głównego bohatera a zarazem tytułu filmu - Mr Nobody czyli Pan Nikt. "Człowiek który nie istnieje" (A man who does not exist). Imię Nemo które znaczy... "nikt" (jak Kapitan Nemo z 20 000 mil podwodnej żeglugi Verne'a czy słyna animowana rybka ;)

"Mr Nobody" może się wydawać niektórym widzom trochę zagmatwany ze względu na przeskoki w czasie/ zaburzenia chronologii czy alternatywne wersje wydarzeń, oraz na swoją względnie sporą długość - 2 i pół godziny. Ale niech to Was nie odstraszy ;) Te wady są jednocześnie zaletami - zaburzenie chronologii wydarzeń (obecne jako zabieg formalny także w innych filmach takich jak np Memento, Maszynista, czy Przeczucie) oraz alternatywne historie służą przesłaniu filmu oraz przesłaniu filozoficznemu (wiem, to brzmi zawile, ale po przeczytaniu recenzji/względnie obejrzeniu filmu/ wszystko stanie się jasne;) A długość filmu schodzi na drugi plan jeśli jesteśmy wciągnięci przez fabułę. Ja obejrzałam go jak dotąd 3 razy ;)

Ale zacznijmy od początku, a raczej od końca...


Na początku filmu widzimy 120-letniego starca, ostatniego ze "śmiertelnych" - ludzie osiągnęli nieśmiertelność dzięki telemeryzacji- odnawianiu komórek macierzystych. Od razu nasuwa się (prznajmniej dla mnie ;) filozoficzne pytanie - czy przez to stali się bardziej szczęśliwi? Mimo że widzimy np kobiety ściskające połączone z nimi świnki (które służą jako źródło komórek macierzystych) oraz uśmiechy zadowolenia na ich twarzach, później podczas rozmowy-wywiadu młodego dziennikarza z Nemo dowiadujemy się że ludzkość zapomniała co to miłość, a seks stał się "przestarzały" i niepotrzebny skoro ludzie są nieśmiertelni i nie muszą się prokreować.


Na "początku" historii zaś widzimy jak mały Nemo poznaje 3 dziewczynki,a zaraz potem - jego ślub z trzema kobietami - Anną, Elise i Gin.


Ale zanim o 3 alternatywnych wersjach życia Nemo - metaforyczna, kluczowa scena na dworcu kolejowym, gdzie mały Nemo musi podjąć decyzję czy zostać z Ojcem, czy wyjechać z Matką pociągiem.

Życie Nemo, w zależności od dokonanego wyboru, potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Życie to pasmo wyborów, i od tego co zdecydujemy zależeć będzie nasza przyszłość.

Czas jest jednokierunkowy w naszym świecie. Dym który ulotnił się z papierosa już do niego nie powróci. NIE MOŻEMY COFNĄĆ CZASU, DLATEGO TAK TRUDNO NAM PODEJMOWAĆ DECYZJE. DOPÓKI NIE DOKONASZ WYBORU WSZYSTKO JEST MOŻLIWE.
(WE CANNOT GO BACK, THAT’S WHY IT IS SO HARD TO CHOOSE. YOU HAVE TO MAKE THE RIGHT CHOICE. AS LONG AS YOU DON’T CHOOSE, EVERYTHING REMAINS POSSIBLE).

Nemo nie chce podjąć decyzji, bo wie że liczba możliwości jest ogromna, i ciężko jest przewidzieć konsekwencje swoich wyborów.
Przeżywa swoje życie na kilka sposobów, nie wiedząc który jest mógłby być tym dobrym i właściwym.
Kiedy opowiada swoje życie dla dziennikarza, ten zagubiony pyta go :"A więc zostałeś z Ojcem czy pojechałeś z Matką?" Ale Nemo sam wydaje się nie znać odpowiedzi na to pytanie...

W wersji "zostałem z Ojcem" poznaje Elise. Dziewczyna już jako nastolatka przejawia skłonności depresyjne. Tak jak w słowach piosenki Eurythimcs (lecącej w tle w czasie gdy Nemo widzi Elise pierwszy raz na dyskotece szkolnej) -

"Some of them want to abuse you, some of them want to be abused" (w wolnym tłumaczeniu: niektórzy chcą być wykorzystywani/cierpieć), dziewczyna zakochuje się w Stefano, który wyraźnie ją lekceważy(np całuję w jej obecności jej koleżankę, oraz jak sama stwierdza później - nie kocha jej), jakby chciała cierpieć. Mimo że wyznaje Nemo że kocha Stefano, ten nie przestaje jej kochać. Po ślubie z Nemo Elise wiekszość czasu spędza płacząc, w ciemnym pokoju.Powtarza że jest beznadziejna a życie nie ma sensu.

Kiedy Nemo próbuje ja pocieszać,mówi że mają wspaniałe dzieci, mówi mu że przez to czuje się jeszcze bardziej winna i gorsza. Nawet dzieci nie czują się kochane przez Elise, córeczka podczas śniadania stwierdza że jeśli "mama znowu będzie miała kryzys, przeprowadzam się gdzieś indziej". Nemo stara się rośmieszać dzieci żartami, odwracać ich uwagę od sytuacji, organizuje nawet córce urodziny w domu. Kiedy wracając z pracy widzi żonę stojącą przed domem w deszczu w ataku histerii, i sąsiadów wychodzących z domów aby sprawdzić co się dzieje, odprowadza ją do domu, kładzie do łóżka i opowiada historię.
Często mam ten sen. Prehistoryczne czasy. Słyszę twój krzyk, przeganiam niedźwiedzia, i już się nie boisz. A kiedy się budzę...nie ma niedźwiedzia. A ty się nadal boisz.Chciałbym pokonać niedźwiedzia abyś przestała się bać... Piękna i wzruszająca historia o heroicznym wręcz poświęceniu dla bliskiej osoby. Każda kobieta się wzruszy;)




Kiedy Nemo mówi Ojcu że ożeni się z pierwszą dziewczyną która z nim zatańczy; którą okazuje się Azjatka Gin. Żyją w pieknym domu i mają piękne dzieci, jednak Nemo czegoś brakuje w życiu...




W wersji "pojechałem z Matką" Nemo zakochuje się w siostrze przyrodniej, Annie. Mają magnetyzujący romans jako nastolatkowie. Kiedy ojciec Anny po rozstaniu z matką Nemo decyduje się wyjechać z nią do Nowego Jorku, Anna i Nemo czule się żegnają i umawiają się na spotkanie przy latarni za około 10 lat. Padają słowa: "Cokolwiek się stanie, nie woybrażam sobie życia bez Ciebie" (Whatever happens, there is no life without you) oraz "jesteś pierwszą i będziesz ostatnią osobą którą pokocham" (You are the first and the last person I will ever love).

Kiedy odnajdują się po latach namiętność znowu odżywa...




Odniosłam wrażenie, że spośród trzech wariantów związków Nemo "najlepszy" jest związek z Anną, ponieważ są oni z Nemo w sobie bardzo zakochani; w przypadku relacji Nemo - Gin to Gin jest bardziej zaangażowana w ten związek, a w relacji Nemo - Elise to Nemo jest zakochany w Elise, bez wzajemności.

Rozwiązanie filmu łączy się także z filozoficznymi i naukowymi teoriami,m,in teorią strun oraz teorią big-bangu, ale powstrzymam się przed opisywaniem szczegółów żeby nie przedłużać ;)

Chcę jeszcze wspomnieć na koniec aktorów - jak zwykle genialnego Jareda Leto (jeśli ktoś jeszcze nie widział polecam "Requiem dla snu", trochę drastyczne przedstawienie nałogu narkotykowego, ale naprawdę świetny film); doskonałą Diane Kruger, oraz Toby'ego Regbo i Juno Temple (w roli nastolatków - Nemo i Anny).




P.S. Jakieś sugestie co do następnych postów? Czekam na Wasze propozycje ;)
Wyjątkowo nie-filmowo myślę też nad postem o przedstawieniu "Bóg" Woody'ego Allena (tak wiem, znowu ten Allen;) na które się wybieram do Teatru Osterwy w Lublinie, jeżeli z jakiegoś powodu nie obejrzę go w najbliższym czasie to może napisze anglojęzyczną wersję recenzji- ostatnio widziałam materiał na youtubie właśnie z przedstawienia "God", i bardzo mi się podobało ;)
Myślałam też o poście o Batmanie, ze względu na niezwykle ciekawy wykład na KUL-u na którym ostatnio dowiedziałam się o tej postaci naprawdę zaskakujących rzeczy ;) Czekam na Wasze komentarze i sugestie.

niedziela, 16 października 2011

Woody Allen - c.d.


Komentarz Kingi zaispirował mnie do obejrzenia jeszcze kilku filmów Allena, co spowodowało mój chroniczny brak czasu przez ostatni tydzień ;) Dlatego też przez dłuższy czas nie zamieszczałam nowego posta (również ze względu na mój przesadny perfekcjonizm, który sprawia że napisanie posta zajmuje mi dużo czasu ;), ale nareszcie się za to zabrałam.

SIOSTRZANA MIŁOŚĆ WYSTAWIONA NA PRÓBĘ

A więc zacznijmy chronologicznie- 1986 rok i "Hannah i jej siostry". Ocena bardzo dobra na Filmwebie, poza tym kilka razy słyszałam już że film jest warty obejrzenia - no i rzeczywiście się nie zawiodłam. W sumie to pierwsze co mi przyszło do głowy to fakt że film powstał dobrych kilka lat przed moim pojawieniem się na świecie;) Ciekawy motyw trójki sióstr i ich życiowych perypetii, przeplatanych zdradą małżeńską i kwestią fascynacji płcią przeciwną.
Wątek hipochondrii bohatera granego przez Woody'ego jest przejaskrawiony i przez to przezabawny -
Zwykle wszyscy lekceważą utyskiwania hipochondryka,on narzeka jeszcze bardziej, itd, koło się zamyka. Tutaj hipochondryczny bohater - Mickey, gdy doktor potwierdza jego obawy (czym wprawia w zdumienie wcześniej przekonanego o swojej chorobie bohatera, który stwierdza "ale ja nie mogę być chory; zawsze mówię innym, że jestem, ale to okazuje się nieprawdą" :), i daje mu skierowanie na dalsze badania słuchu; Mickey zaczyna panikować, i w końcu zapewnia lekarza że to, że nie słyszy wysokich tonów na lewe ucho to właściwie nic takiego, nie będzie po prostu chodził do opery;) i że jest całkiem zdrowy i nie potrzebuje dalszych badań.
Jednak otrzymawszy skierowanie wraca do domu i mówi znajomej że ma "charakterystyczne objawy raka mózgu" i praktycznie stoi nad grobem. Ta przypomina mu że kiedyś doktor powiedział mu że ma czarną plamę na koszulce, a on ogłaszał wszystkim że ma czerniaka...







EVERYBODY SAYS I LOVE YOU
"Wszyscy mówią kocham Cię" (1996 rok)przyciągnęło moją uwagę obsadą - Julia Roberts, Drew Barrymore, Natalie Portman (taką młodą pamiętam ją z "Leona Zawodowca")

Tim Roth i Edward Norton (w roli musicalowej! bezcenne;) - widziałam wiele filmów z Nortonem - (którym swojego czasu byłam zafascynowana, jest genialnym aktorem). Unikatowa (dla Allena) w tym wypadku jest forma musicalu - zapewne nie wszystkim jego wielbicielom się spodoba; mnie osobiście też raczej jakoś specjalnie nie porwała...
Muszę jednak przyznać że motyw podrywu Von Sidell (Roberts) przez Joe (Allen) był ciekawie rozegrany (Joe miał informacje o najintymniejszych szczegółach z jej życia gdyż jego znajoma podsłuchiwała Von Sidell u psychoterapeuty przez dziurę w ścianie ;)






DZIĘKI BOGU ZA FRANCUZÓW
2002 rok i "Koniec z Hollywood". Doskonała komedia (ja miałam napady śmiechu w czasie oglądania) - i motyw psychosomatycznej (wywołanej przez psychikę) ślepoty reżysera Vala Waxman'a(Woody)-który to ma ostatnia szansę na odzyskanie swojej reputacji, która jak na złość, ze względu na swoją dolegliwość, jest zaprzepaszczona od początku. Szansę tą daje mu była żona Ellie, która przekonuje swojego bogatego narzeczonego, aby dał Val'owi szansę do wyreżyserowania jej scenariusza, ponieważ według niej ma on szczególny talent. Val mimo zazdrości o Ellie i początkowych oporach zgadza się z braku innych propozycji zawodowych.
Ślepota reżysera jest pretekstem do wielu świetnych dowcipów i gier słownych (oraz zabawnych sytuacji); zamieszczam kilka moich ulubionych:
"Reżyser nie patrzy aktorom w oczy bo myśli intensywnie o wielu aspektach filmu"

jedna z aktorek spotykając się z Valem w pokoju hotelowym upiera się że "patrzył pan na mnie tak jakby mnie pieścił wzrokiem"

"Mam pierścionek na ręku. Nie udawaj że go nie widzisz"

"On ma taki talent że mógłby to nakręcić z zamkniętymi oczami"

"Mam wrażenie że on reżyseruje na ślepo"

"-Beethoven pisał symfonie będąc głuchym, poradzę sobie.
-Porównujesz się do Beethiven'a ?!"

Ale na łopatki położyła mnie scena rozmowy Val'a z Ellis, w której napady zazdrości o jej narzeczonego Val przeplata z próbami zachowania zawodowego dystansu: "Jesteśmy profesjonalistami... Będziemy pracować razem... Jak mogłaś mnie zostawić dla tej papli?!"; "Potrzebuję operatora spoza Stanów.Mam już jednego na oku... A wtedy podnoszę słuchawkę a ty z nim rozmawiasz przez telefon! Jak mogłaś mnie z nim zdradzić!... Zdjęcia do filmu wyjdą świetne..." itd.


Znowu pojawia się temat hipochondrii:
"-Ja wcale nie jestem hipochondrykiem!
-Taa jasne, ostatnio mówiłeś że masz dżumę, potem uczulenie na tlen... " ;)

"wiesz że nie mogę spać sam, ciągle wydaje mi się że ktoś się włamuje, albo leżę i myślę o śmierci, nicości i otchłani..."

Val mieszka z Sharon, głupiutką młodą dziewczyną z aspiracjami żeby zostać profesjonalną aktorką. Na początku filmu po powrocie do domu oznajmia jej:
"-Rzuciłem pracę.
-Znowu rzuciłeś prace bez powodu?
-Zwolnili mnie, myślę że to wystarczający powód."

Sharon dostaje rólkę w filmie "po znajomości". A kiedy Val usiłuje jej wmówić, że znowu zeszli się z Ellie: "Nie jesteśmy już razem", ta z przerażeniem na twarzy pyta: "Ale nadal jestem w filmie?". A kiedy otrzymuje odpowiedź twierdzącą stwierdza: "Ufff..To w porządku".

No i mistrzowskie zakończenie- film Vala niestety nie znajduje uznania w Ameryce, ale za to... nie będę psuła wam zabawy; sami się dowiedzcie - aluzją jest podtytuł recenzji ;)







KOMEDIA CZY TRAGEDIA?

Melinda i Melinda (2004 rok). Na początku ucieszyłam się że w filmie występują Will Ferrel (jako neurotyczny, "allenowski" charakter) i Steve Carrel ;)


Jednak nie jest to typowa komedia w której widz ma okazję do częstych wybuchów śmiechu, często przebija z niej gorzka ironia dotycząca życia - m.in. rozterki moralne, kwestia niewierności i niemożności komunikacji.
Melinda i Melinda jest oparta na ciekawym pomyśle fabularnym - pozwolę sobie zacytować fragment recenzji Agnieszki Majewskiej z filmwebu:
Film rozpoczyna scena, w której czwórka intelektualistów spotyka się w knajpce na Manhattanie. Obecni na kolacji dwaj pisarze [komediopisarz i dramatopisarz] zaczynają opowiadać wymyśloną historię Melindy (świetna Radha Mitchell), tragiczną i komiczną. Widzimy rozedrganą Melindę, która pojawia się niespodziewanie na przyjęciu u swojej koleżanki. Okazuje się, że mąż rozwiódł się z nią i zabronił jakichkolwiek kontaktów z dziećmi (wcześniej znudzona życiem rodzinnym mężatka ucięła sobie romans z fotografem). W akcie desperacji usiłuje popełnić samobójstwo, pije, pali, łyka tabletki, czyli jest to klasyczny przykład nieradzenia sobie z rzeczywistością. W drugiej wersji Melinda, również porzucona przez mężczyzną, jest sąsiadką dwójki inteligentów, pewnej siebie pani reżyser i bezrobotnego aktora.
Mamy więc famme fatale i naiwną blondynkę, z których każda na swój sposób próbuje zacząć życie od nowa. Losy Melindy wymyślane są na gorąco, więc nie brakuje filmie niespodzianek i zaskakujących zwrotów akcji.


Jak mówi plakat z filmu: "Życie może być komedią lub tragedią...Wszystko zależy od punktu wdzenia".
Przesłanie można też odczytywać w ten sposób: Tak naprawdę granica między tragedią i komedią jest pozorna, bo w dużym stopniu to od nas zależy, jak postrzegamy świat.






GŁUPIUTKA DZIENNIKARKA KONTRA SERYJNY ZABÓJCA CZYLI JAK NIE PROWADZIĆ ŚLEDZTWA

Na koniec komedia kryminalna z roku 2006 - "Scoop. Gorący temat". Od razu muszę zaznaczyć że nie przepadam za Scarlett Johansson,, jednak tutaj dosyć dobrze poradziła sobie z rolą głupiutkiej studentki dziennikarstwa (Sondra Pransky). Razem z napotkanym przypadkowo prestidigitatorem Sid'em Watermanem (Allen) prowadzą "śledztwo" w sprawie niewyjaśnionych morderstw; zamieszany jest w nie także arystokrata Peter Lyman (Hugh Jackman).
Film jest ciekawy, jeden ze śmiesznych momentów - Sid wybiera się z Sondrą na basen aby miała ona pretekst do spotkania Petera Lymana; plan zostaje zrealizowany gdy Lyman ratuje Sondrę (która była członkiem drużyny pływackiej na studiach) udającej że się topi (ten motyw póżniej będzie żródłem ciekawego zakończenia); po dłuższej chwili nadchodzi Sid który mówi "Usłyszałem jak się topisz - przybiegłem jak tylko skończyłem kawę..."
Poza tym z ust Sondry (która chciała być dentystką) padają komplementy w stylu "Masz piękne szkliwo".

No i to by było na tyle jeśli chodzi o Woody Allena (no może aż do jego następnego filmu;) i jego twórczość; poza tym mam jeszcze masę filmów którymi chciałabym się z Wami podzielić ;)

PS. Kolejny post będzie dotyczył filmu "Mr Nobody"z Jaredem Leto w roli głównej; "Mr Nobody" był jednym z nielicznych filmów które ostatnio zrobiły na mnie ogromne wrażenie, w wielu aspektach, m.in wizualnym, fabularnym,muzycznym i filozoficznym, oraz emocjonalnym. Ale o tym wkrótce...