wtorek, 27 września 2011

Jarhead - współczesny portret wojny nie tylko dla wielbicieli kina wojenngo



Dzisiaj temat z zupełnie innej beczki. Zastanawiając się nad napisaniem kolejnego posta przez głowę przechodziła mi masa filmów i masa pomysłów, ale doszłam do wniosku że najprościej i najlepiej będzie jeśli napiszę o filmie który oglądałam niedawno – może to banał, ale zawsze lepiej pisać kiedy emocje są jeszcze świeże i ciśnie się nam do głowy wiele przemyśleń.
A więc dzisiejsza recenzja dotyczy… bynajmniej nie jakiejś najnowszej produkcji;) ale filmu który ostatnio obejrzałam (drugi raz) gdy wpadł mi w ręce - „Jarhead” (z 2005 r.) (w polskim tytule: „Żołnierz piechoty morskiej”).



Może zacznę od wyjaśnienia słowa „Jarhead” – to nieformalna nazwa żołnierza US Marines (piechoty morskiej), także aluzja do ogolonej głowy rekruta (ang. „Jar” –słoik, naczynie; „head” – głowa).
Sadząc po tytule można się spodziewać filmu wojennego, typu „Helikopter w Ogniu”, „Pluton” czy „Full Metal Jacket”; i chociaż w „Jarhead” są obecne aluzje do tego ostatniego, ten film nie jest typowym przedstawicielem gatunku. Na forach widziałam nawet głosy rozczarowanych wielbicieli akcji którzy twierdzili że wg nich jest on po prostu… nudny. Dodam jeszcze że ekranizacja jest oparta na książce byłego żołnierza marines Anthony’ego Swofforda.


Fabuła w jednym zdaniu - główny bohater „Swoff” (Gyllenhaal) czując patriotyczny obowiązek zgłasza się na ochotnika i „wyrusza” na „wojnę”.


Ja oceniam „Jarhead” na ocenę bardzo dobrą. Dlaczego?
-pokazanie wojny i żołnierzy od strony psychologicznej(dla mnie mistrzowskie – początkowe przerażenie z czasem łączy się z wszechobecna nudą i oczekiwaniem na walkę), właściwie nie ma tutaj dużo typowych scen walki (jak w FMJ)
- reżyseria Sam’a Mendes’a (kocham jego „Drogę do Szczęścia” oraz „American Beauty”)
- piękne zdjęcia i plenery pustynne (niezapomniany kadr: pole płonących szybów naftowych)
- odheroizowany portret wojny; niepozbawiony jej absurdów, groteskowości („być na wojnie i nie oddać ani jednego strzału”) i koszmarów (tutaj: Wojna w Zatoce Perskiej 1990-91)
-świetny soundtrack (m.in. piosenka Boba Ferrina „Don’t Worry, be Happy”
-Jake Gyllenahaal, Peter Saarsgard, Jamie Foxx w roli sierżanta





A teraz cytat, który otwiera i zamyka film (i według mnie świetnie ilustruje też jego przesłanie):
Mężczyzna walczy z karabinem w ręku przez wiele lat.
Jedzie na wojnę.
Po wojnie zdaje karabin w zbrojowni.
Wierzy, że to już koniec z karabinem.
Lecz bez względu na to, co będzie robił z dłońmi...
kochał się z kobietą...budował dom...zmieniał synowi pieluchę...
jego dłonie będą pamiętały ten karabin.


Bo "Jarhead" pokazuję nie tylko realia wojenne i przeżycia żołnierzy (sceny nie tylko dramatyczne, ale i przezabawne jak np. Wigilia żołnierzy w obozie czy ich wygłupy przed kamerami reporterów); przede wszystkim daje dużo materiału do refleksji (jakkolwiek banalnie by to miało zabrzmieć;) nad wojną i naturą człowieka.


PS. Takie nietypowe, "odbrązowione' (oraz zawierające wyraźny wątek psychologiczny postaci) podejście do tematu wojny (który jest notabene głównie heroizowany w filmach amerykańskich) skojarzyło mi się z laureatem Oskara "Hurt Locker. W pułapce wojny" w reżyserii Katherin Bigelow (ciekawie jest także ukazane w wyżej wymienionym uzależnienie od wojny i związanej z pracą sapera adrenaliny).
A co wy o tym sądzicie?

poniedziałek, 26 września 2011

Podróż w czasie z Woody Allenem



Midnight in Paris… cóż, po tym filmie aż chce się wybrać do Paryża, tym bardziej że zawsze było to moim marzeniem… Przede wszystkim moje pierwsze wrażenie po obejrzeniu (poza oczarowaniem Paryżem oczywiście)- to przemyślenie że jednak komedie Woody'ego Allena nie są przeznaczone dla "przeciętnego widza", ponieważ szczególnie w "O Północy w Paryżu" jest wiele aluzji i intertekstualnych odwołań, zarówno do literatury, muzyki, jak historii, bez których zrozumienia omija nas wiele "smaczków".Jedni określają to mianem "wyrafinowanego stylu i humoru" innni "nudziarstwem". Nie muszę chyba mówić po której stronie się opowiadam ;)


Na początek zarys akcji. Niedawno zaręczona para - Inez (Rachel McAdams) i Gil (Owen Wilson) przybywają do światowej stolicy romansu, by zaplanować ślub.Ich wierność zostanie wystawiona na próbę, gdy na ich drodze pojawi się wyrafinowany znawca sztuki Paul (Michael Sheen)który będzie próbował zauroczyć Inez, podczas gdy Gil co noc będzie zwiedzał Paryż lat 20-stych w towarzystwie pięknej Adriany (zjawiskowa Marion Cotilard).






Ja (jako filolożka angielska szczególnie;) byłam zachwycona "podróżą w czasie" głównego bohatera i serią zdarzeń oraz napotykanych postaci- Fitzgeraldów- spokojnego Francisa i jego z lekka szalonej żony Zeldy (których bohater Gil poznaje "na salonach" przy dźwiękach muzyki Cole Porter'a), lakonicznego Ernesta Hemingwaya, Gertrude Stein (rola- perełka Kathy Bates) kłócącej się z Pablo Picasso na temat jego obrazu, czy Salvadora Dali wyjaśniającego Gil'owi swoje zafascynowanie... kształtami nosorożca (kolejna aktorska perełka w wykonaniu Adriena Brody). Poza tym Gil przekonywujący Hemingwaya o tym że "cała Amerykańska literatura wywodzi się z "Huckleberry'ego Finna" (słynne słowa Ernesta), czy podrzucający Bunuel'owi pomysł na nakręcenie "Psa Andaluzyjskiego"... bezcenne ;)






Wreszcie last, but not least - Paryż w deszczu. Dlaczego jest piękny i unikalny właśnie wtedy? Po obejrzeniu będzie wszystko jasne;) Poza tym pierwsze sceny - "pocztówkowe" przedstawienie najpiękniejszych miejsc w Paryżu (ale nie tylko), w akompaniamencie pięknej muzyki. Oraz ciekawe zakończenie... Nic więcej nie zdradzę ;)



piątek, 9 września 2011

Rzeczywistość jest nie do zniesienia - czyli świat wg Woody’ego Allena


Hmm, ze względu na strajk PKS (który trwa już bodajże trzeci dzień), mój seans „O Północy w Paryżu” troche odwlecze się w czasie… Niemniej jednak zamieszczam obiecany (subiektywny :) przegląd głownych motywów z filmaów Allena- inspirowany m.in. artykułem w „Twoim Stylu” (sierpień 2011) oraz ostatnio obejrzanymi filmami Allena.

Woody Allen – czyli Allen Stewart Konigsberg, urodzony w 1935 r. w Nowym Jorku- jest nie tylko reżyserem, scenarzystą i aktorem, ale również muzykiem jazzowym (gra na klarnecie). Wcześniej gdy oglądałam jego profil na Filmwebie uderzyło mnie że ma na swoim koncie dużą ilość filmów- no i właśnie wyczytałam na Wiki że Allen jest znany z szybkiej produkcji swoich filmów i ich liczby (dokładny cytat: „He is also distinguished by his rapid rate of production and his very large body of work”), oraz z tego że sam pisze scenariusze, reżyseruje i często również gra w nich role.

Jak powiedział w wywiadzie dla GW: Wszystkie najważniejsze dzieła filozofów sprowadzają się do wniosku, że rzeczywistość jest nie do zniesienia. Dlatego od dziecka próbowałem od niej uciec... Ten cytat nasunął mi myśl że właściwie dla mnie (i prawdopodobnie sporej liczby widzów) oglądanie filmów jest pewnego rodzaju formą eskapizmu- ucieczki od nudy i rutyny codzienności. I jak w moim przypadku- stało się też uzależnieniem ;)
Ale wracając do tematu, teraz trochę o wątkach poruszanych w jego filmach, ze względu na które mają one specyficzny „allenowski” charakter, czyli tzw. „ALLENALIA”:

1. MELANCHOLIA `- klimat smutku, pesymizmu czy cynizmu jest obecny w filmach Allena, i to nie tylko w tych bardziej refleksyjnych, także w komediach (jak np. w mojej ulubionej „Annie Hall” czy „Wszystko co chcielibyście wiedzieć..”). Początkowo „Annie Hall” miała nosić tytuł Anhedonia – nazwa dolegliwości polegającej na braku odczuwania radości życia (chociaż muszę powiedzieć że w tym filmie duet Diane Keaton- Allen wywołuje u mnie tylko pozytywne emocje;)

2. PSYCHOTERAPEUCI- obecni niemal w każdym filmie Woody’ego (patrz np „Annie Hall”, „Co słychać, koteczku?”) . Dla wielu nowojorczyków wizyty u psychiatry są częścią narodowej tradycji, Allen także prywatnie często korzystał z ich usług; dzięki jego filmom konsultacje psychiatryczne stały się modne

3. HIPOCHONDRIA I FOBIE- Reżyser ma etykietkę znerwicowanego neurotyka, a w skład jego fobii wchodzą m.in. fobia antymałżeńska, strach przed windami, tunelami i ciasnymi korytarzami, oraz katalog różnych natręctw pokazany m.in. „Seksie nocy letniej” czy „Hannah i jej siostrach”. Sam Allen twierdzi w wywiadach że bycie hipochondrykiem to jeden z jego zawodów; jego bohaterowie przy najlżejszym podejrzeniu choroby wpadają w panikę. Mój ulubiony cytat z „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć..”: Krew!!! To powinno być wewnątrz! ;)

4. MANHATTAN I INNE MIASTA- Manhattan oczywiście ukazany w filmie z 1979 r. o tym samym tytule, na czarno-białej taśmie, to u Allena nie tylko miejsce, ale stan umysłu. Ostatnie filmy kręcone w Europie miały miejsce w Barcelonie („Vicky, Christina, Barcelona”), Londynie („Wszystko Gra”, „Sen Kasandry”, Poznasz przystojnego bruneta”) oraz Paryżu (ostatni, „O Północy w Paryżu)

5. INTELEKTUALIZM- Moje pierwsze skojarzenie- rogowe Wayfarery firmy RayBan, które Woody poprawia zawsze w zakłopotaniu nerwowym ruchem. Cytując Allena: Uważają mnie za intelektualistę, ponieważ noszę okulary, a moje filmy za wartościowe, bo... trzeba do nich dopłacać. Poza tym w jego filmach często widać aluzje do literatury, filozofii, czy np. tradycji żydowskiej. Jego filmy znane z nienachalności i bardziej subtelnego, inteligentnego humoru (chociaż pewnie niekoniecznie wszyscy się zgodzą w kwestii komedii „Wszystko co chcielibyście..”, chociaż ja osobiście prawie płakałam ze śmiechu, o tym filmie więcej w kolejnym punkcie)

6. SEKS-OBSESJA- nie ma chyba filmu Allena bez wzmianki o seksie, z charakterystyczną odwagą, szczerością i celnością. Jest to główny temat świetnej komedii „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale baliście się zapytać” (która jest absurdalno- ironicznym komentarzem do książki Davida Reubena; tytuły epizodów to zarazem tytuły rozdziałów z jego podręcznika o seksie, m.in. . Co jest moja perwersją? Jak działają afrodyzjaki? (w scenerii..średiowiecznej;P Co się dzieje podczas wytrysku? itp.) , który został potraktowany w sposób… specyficzny przez Allena: jeśli chcecie się dowiedzieć więcej- odsyłam do filmu (Lektor Pl):


Najlepsze sceny wg mnie : Woody jako plemnik, atak gigantycznego Cycka (nie ma to jak szalone pomysły Woody’ego;) i przygoda z owca… Kto nie wie o co chodzi, niech nadrabia zaległości, sama żałuję że obejrzałam ten film dopiero niedawno.


P.S. Czy ktoś z Was jest już może po seansie „O Północy…” i chce podzielić się wrażeniami? ;)

czwartek, 8 września 2011

Witam wszystkich filmofilów! / Welcome movie fans!


Ten blog powstał aby podzielić się z Wami (oraz utrwalić) moje refleksje na temat filmów oraz tematów z nimi związanych (przewiduję także  jakieś watki książkowe albo muzyczne).
Jeżeli interesuje Was ten temat, macie jakieś uwagi i spostrzeżenia co do moich postów, proszę o komentarze. Ten blog został stworzony aby nawiązać dyskusję z osobami które również fascynuje X Muza ;)

Na razie wybieram się do kina na najnowszy film Woody'ego Allena "O Północy w Paryżu" , no i poza tym że uwielbiam Allena, ostatnio oglądałam kilka jego filmów i wkręciłam się w allenowski klimat;P
W następnych poście trochę o Woody'm i  jego  filmach i ich głównych motywach oraz specyfice.

English version
Hi! Every movie fan is welcomed to share his/her opinion on this blog, I look forward to some discussion;) Here, I would recommend you/review  the movies I saw or write about the ones I'm about to see. The next post will be about Woody Allen and his movies.