środa, 2 października 2013

Jeszcze raz o Woody'm Allenie :)


  

 Niedawno zdałam sobie sprawę że Woody Allen i jego twórczość byli najczęściej pojawiającymi się tematami na tym blogu :)

Mimo że wiele osób utożsamia afirmację jego filmów z kreowaniem się na "hipstera" - ostatnio modne jest chodzenie do kina   "na Woody'ego Allena,"  ja mimo wszystko jestem wierna oglądaniu jego filmów :)  Niestety kreowanie takiej mody przez m.in. przez dystrybutorów filmowych -  przykładem może być umieszczenie na plakacie filmu  "Frances Ha" hasła: 'Humor w stylu Woody'ego Allena' (po co to hasło? czy film nie może obronić się sam? ) lub na afiszu francuskiego "Paryż - Manhattan" (który poza tym że Woody pojawia się w końcowej sekwencji i jest idolem głównej bohaterki wg mnie  ma z Allen'em niewiele wspólnego) słów: " Najlepsze teksty Woody'ego Allena w jednym filmie" - jest według mnie krzywdzące dla reżysera, gdyż zaczyna się go kojarzyć z niskich lotów komediowa papką o ambicjach inteligentnego dialogu z widzem...

 A jego filmy są dokładnym przeciwieństwem - nie starają się stwarzać pozoru "inteligentnych" i niszowych, są po prostu... Allenowskie :)

Wedlug mnie krzywdzące jest też  ocenianie twórczości Allen'a po obejrzeniu tylko jednego jego filmu - większość osób którym polecam jego twórczość wybiera zwykle jeden film, w dodatku na chybił trafił  (mimo moich sugestii żeby zacząć od początku :) - czyli Annie Hall lub Manhattanu) i np. ogląda "Whatever Works" lub "When In Rome," które są wg mnie o wiele słabsze niż reszta...

Nie każdy jest geniuszem (Allen nigdy nie pretendował do tego miana, sam jako guru wskazuje Bergmana) i produkuje same arcydzieła, zresztą Allen jest w pełni świadomy tego że nie każdy jego film jest dobry (co ciekawe zauważył w jednym wywiadzie że był zadowolony z filmu "Koniec z Hollywood", który z kolei mniej przypadł do gustu publiczności [ale ja go akurat uwielbiam :)  ]

 A więc pójście do kina "na Allena" jest zawsze ryzykowne [chyba że w celach późniejszego lansu :] - nawet jeśli lubi się ten specyficzny klimat (jeśli chcecie wiedzieć więcej odsyłam do pierwszych postów na blogu) to jego filmy są bardzo różne - jeśli chodzi o styl (komedie, tragedie, musicale, realistyczne,surrealistyczne) jak i poziom, ja osobiście uwielbiam te starsze, ale "Midnight in Paris" i "Match Point" też uważam za świetne.
Ale przejdę wreszcie do rzeczy, bo jak zwykle dygresja zajęła mi więcej miejsca niż myślałam :)

Tak więc pomysł na napisanie tego posta zakiełkował z powodu pewnego wydarzenia - ostatnio wzięłam udział w konkursie na jednym z filmowych portali internetowych  (zadanie konkursowe polegało wybraniu ulubionego filmu  Allena i uzasadnienie wyboru, i uwierzcie mi lub nie, ale wzięłam udział dla samej przyjemności napisania czegoś na temat który lubię :) i zapomniałam o całej sprawie.

 Jakie było moje zaskoczenie gdy po jakiś 2 tygodniach dostałam mejla o wygranej! Byłam jedną z trzech osób które zostały nagrodzone, ale i tak moje ego zostało mile połechtane (ostatnio wzięłam udział w kolejnych konkursie dotyczącym Allena - stwierdziłam że skoro zawsze mam pecha, trzeba kuć żelazo póki gorące - i byłam bardzo zadowolona ze swojej wypowiedzi [tematem był ulubiony bohater z jego filmów] i oczywiście...nie wygrałam :)

No ale wracając do wygranej - cieszę się że udało mi się akurat w tym konkursie, ponieważ nagrodą była książka "Woody Allen. Rozmowy" autorstwa Eric'a Lax'a (znana też pod tytułem: "Woody Allen. O Sobie Samym"). Książka jest świetna, autor rozmawiał z Allen'em przez kilkadziesiąt (!) lat [dokładnie od 1971]. Czytając ją robię notatki a propo filmów które musze jeszcze obejrzeć (tak, nie widziałam jeszcze wszystkich jego filmów :P
Ale na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć że ma bogatą filmografię, i ciąglę kręci nowe :)
[Z najnowszych - muszę obejrzeć "Blue Jasmine" z Cate Blanchett]

Z książki dowiedziałam się masy ciekawych rzeczy, analiza  zajęłaby pewnie co najmniej jeden długaśny post,więc nie wiem kiedy się do tego zabiorę... Jeśli jednak ktoś byłby bardzo ciekawy i chciałby się dowiedzieć więcej, niech mnie ponagla w komentarzach to się za to szybciej zabiorę :)

Rozdziały są podzielone tematycznie - pomysł; obsada, aktorzy i aktorstwo; zdjęcia, plan filmowy, plener; reżyseria; montaż; muzyka.

Woody podkreśla też m.in.  że wcale nie jest takim fajtłapowatym nieudacznikiem jak bohaterowie grani przez niego w jego filmach :) oraz mówi o swoich fascynacjach filmowych i doświadczeniach jako aktor i  reżyser, ale też o wielu innych aspektach swego życia.

Na kartach książki są też kadry z poszczególnych filmów (szkoda że czarno-białe), kocham też piękną okładkę - w oryginale wygląda lepiej niż na zdjęciu :)

Szkoda że nie mam takiego samego dużego plakatu do powieszenia... Chociaż to już może byłoby too much :)

PS
Woody Allen zapytany o pokusę pośmiertnej sławy, odpowiada: „Zamiast żyć w sercach i umysłach moich bliskich, wolałbym żyć dalej w swoim mieszkaniu” :)


5 komentarzy:

  1. Allen :) Pamiętam "Jej wysokość Afrodytę" pierwszy jego film, jaki widziałam.Co o nim myślisz? :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. "Mighty Aphrodite" nie jest może na szczycie listy moich ulubionych filmów Allena, ale mi się podobał, szczególnie gra Miry Sorvino, pomysł z wprowadzeniem greckiego chóru, no i pomysłowe zakończenie :) A widziałaś "Miłość i Śmierć" lub "Bierz Forsę i w Nogi" ? Jeśli nie to polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha, i nie wiem czy słyszałaś o tym ale Allen jest wielbicielem Bergmana jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog, będę częściej zaglądać. Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki, może to mnie zmobilizuje do napisania czegoś nowego :P Bo pomysłów mam aż nadto, tyko z czasem gorzej :)

    OdpowiedzUsuń